Komisja Europejska chce zreformować unijny rynek owoców i warzyw
Treść
Bruksela zapowiada, że od 2008 roku zmienią się zasady pomocy dla producentów warzyw i owoców w krajach członkowskich. Jeśli jednak zaakceptowane zostaną obecne propozycje Komisji Europejskiej, postawi to naszych rolników w niekorzystnej sytuacji. KE nie chce się bowiem zgodzić na zwiększenie dopłat dla naszych producentów warzyw i owoców, co więcej, chce nawet odebrać dopłaty, które dostają plantatorzy pomidorów.
Ostateczne decyzje w sprawie reformy powinny zapaść w ciągu trzech, czterech najbliższych tygodni. W tej chwili trwają negocjacje między ministrami rolnictwa poszczególnych państw członkowskich UE. I niestety, jak na razie propozycja Komisji Europejskiej jest dla Polski niezadowalająca.
Nasz resort rolnictwa wnioskował o to, aby sektor owoców i warzyw objąć dodatkowymi dopłatami do upraw w wysokości 400 euro do hektara. Miałoby to podnieść opłacalność produkcji i zapewnić stabilizację cen. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, aby nasza propozycja przeszła, bo mamy zbyt małe poparcie ze strony innych państw członkowskich. Praktycznie tylko Łotwa i Litwa są gotowe głosować za, a to zbyt mało. Poza tym Bruksela chce nawet odebrać te dodatkowe dopłaty, które część rolników dostaje w tej chwili. Mowa o producentach pomidorów, którzy oprócz podstawowych płatności obszarowych (prawie 280 zł na 1 ha) otrzymują także po 43,5 euro do każdej tony pomidorów sprzedawanych dla przemysłu. Od 2008 roku ta druga dopłata miałaby zniknąć, a pieniądze na nią przeznaczone miałyby zostać podzielone między wszystkich rolników, którzy nie kryją niezadowolenia, bo to oznacza dla nich spore straty. Co więcej, Polacy stracą dopłaty, ale będą one zachowane w innych krajach starej Unii, które je sobie wcześniej wywalczyły. Polski rząd próbuje jeszcze uratować dopłaty do pomidorów, ale nie wiadomo, jaki będzie efekt negocjacji.
Nie rozumieją Polaków
Nasi rolnicy twierdzą, że Bruksela "nie czuje" specyfiki naszego sadownictwa. Chroni np. producentów owoców cytrusowych, za którymi stoi lobby krajów południa Europy. Polska jest co prawda jednym z największych producentów owoców i warzyw na Starym Kontynencie, ale dostarczamy na rynek przede wszystkim jabłka, wiśnie, czereśnie, porzeczki i truskawki. Są to rośliny, których niewiele uprawia się w starej Unii, zatem tamtejsze rządy nie są wcale zainteresowane wspieraniem akurat polskich rolników.
Bruksela twierdzi, że pomoc finansowa dla sadowników będzie utrzymana, ale w innej formie. Ma być ona przede wszystkim kierowana do grup producentów rolnych. Jednak tylko w teorii wygląda to dobrze.
- W Polsce grup jest niewiele, bo dopiero zaczynają się tworzyć - mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. - Tylko kilka procent artykułów rolnych sprzedaje się za ich pośrednictwem, na Zachodzie natomiast są kraje, gdzie jest to nawet 70-80 procent. Tak więc rozwiązania zaproponowane przez Komisję Europejską będą korzystne dla producentów rolnych z tamtej części kontynentu - dodaje.
Aby nieco złagodzić skutki tych proponowanych regulacji, polska delegacja zgłosiła projekt, żeby dopłatami objąć w Polsce nie tylko pełnoprawne grupy producentów rolnych, ale i te tzw. wstępnie uznane grupy. Zrzeszają one rolników, którzy stosunkowo niedawno rozpoczęli współpracę i grupa jest jeszcze w trakcie organizacji i prowadzenia sporych inwestycji. Dodatkowe dopłaty z pewnością byłyby dla nich dużym wsparciem. Akurat ten postulat być może uda się przeforsować podczas unijnych negocjacji.
Informacje z Brukseli są niepokojące, zwłaszcza w kontekście klęski przymrozków w naszych sadach. Sytuacja tego sektora jest i tak bardzo ciężka, a wprowadzenie mało korzystnych rozwiązań w sprawie reformy rynku utrudni odrabianie strat przez rolników.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2007-05-10
Autor: wa